poniedziałek, 16 lutego 2015

Lekcja 3

Wykonywała ćwiczenia i o niczym nie myślała. Chciała jak najszybciej znów stanąć oko w oko z Wojownikami. To przez nich stała się taka jaka jest. A jest: wyprana z uczuć, szorstka, zimna, oschła i... samotna. Odebrali jej wszystko co miała. Nie widziała jeszcze twarzy choć jednego Wojownika, noszą maski, które są połączone ze strojem. Nie da się ich zdjąć czy chociaż oderwać, a próbowała. Po nieudanej walce z nimi chciała choć zobaczyć twarz tego, którego zabiła, ale nie umiała.
Stała w ostatnim rzędzie. Zaraz koniec i znów zostanie sama ze swoimi myślami i wspomnieniami. Myśli o tym cały czas kiedy jest sama. Nie ma nic innego do robienia tylko myślenie. Inny żaden temat oprócz jej przeszłości ją nie interesuje. Ale kiedyś myślała tylko o tym co jest teraz, wtedy kiedy była szczęśliwa i kiedy miała kogoś przy sobie.
"Była w śniadaniówce i myła naczynia. Nie przeszkadzało jej to, że robiła to częściej niż faceci, bo tam mogła mieć chwilę spokoju. Nikt nie przychodził, bo rozmawiali o czymś bardzo ważnym w torum Starego Em'a. Rozmawiali o ich przeszłych podbojach kobiecych, a to ją w zupełności nie interesowało. Dla niej liczyła się ta chwila, która istniała i była. Po co miała się zadręczać przeszłością, wtedy nie było z nią Nansy'iego, a kiedy wojna się zaczęła poznała go i się zakochali. Oczywiście nie było to takie proste, gdyż swego czasu nienawidziła mężczyzn i to jest kolejny argument za tym, żeby nie wspominać przeszłości.
Chwilę tak rozmyślała, kiedy poczuła czyjeś ręce na swoich biodrach. Oczywiście wiedziała do kogo należą. Z wielkim uśmiechem na ustach odwróciła się do niego i pocałowała dość czule. Odwzajemnił się tym samym.
- Nie widzisz, że jestem zajęta? - zaśmiała się.
- Chyba dla mnie zawsze znajdziesz czas - przysunął się do niej jeszcze bliżej - Jutro w nocy zaczynamy - posmutniał.
- Wiem - pocałowała go w policzek.
- Wiesz, że wolałbym, żebyś tu została - oznajmił - Więc może jednak zgodzisz się i zostaniesz tutaj? - uśmiechnął się próbują coś wsukrać.
- Nie - ożywiła się uwalniając z uścisku swojego chłopaka - Nie, nie, nie. Przecież sam powiedziałeś, że jestem silniejsza od niejednego chłopaka z tego i innych impozytów. Więc dlaczego  nadal nie wierzysz, że mi się uda?
- Wierzę, wierzę, ale... Martwię się o ciebie i powinnaś zrozumieć, że chciałbym, żebyś była bezpieczna - znów się do niej przytulił.
- Ech - odsunęła się od niego i wróciła do poprzedniej czynności - Prosiłam cię, żebyś traktował mnie tak jak każdego innego impozytora - powiedziała twardo - A ty powiedziałeś, że będziesz mnie tak traktował bez względu na to co się stanie, powiedziałeś, że jestem tak samo równa - oburzyła się.
Nic już nie dopowiedział tylko po cichu wyszedł z namiotu. Miała rację, przecież kiedyś jej coś obiecał. Nie mógł tak po prostu kazać jej zostać kiedy chciała walczyć o wolność. Niestety wiedział, że przekonać jej się nie da, więc będzie walczyła. Gdybym nie był takim idiotą - pomyślał szorstko."

***

Alexander był strasznie wkurzony, że znów dziś oberwał. Miał po woli dość, dziś będzie druga lekcja z dziewczyną, a on sam nie wiedział czy tego chce. Ona uczy go skakać do wodospadu, czy to jest normalne? A może to, że każdy uważa ją za cud kobiecy, a dla niego jest tylko wkurzającą dziewczyną, która się mądrzy. Sam nie wiedział czego chciał, ale musiał coś zmienić.
Słońce zachodziło, a on nadal siedział przy stole, inni rozmawiali, lecz on toczył w swojej głowie bitwę. Czy pójść czy nie? Przecież jeżeli by odpuścił to co by o nim pomyślała? A tak właściwie dlaczego miałby się przejmować jej zdaniem? Przecież to dziewczyna. O nie, nie pokaże jej, że się poddał, bo to właśnie przemądrzała dziewczyna. Pokaże, że jest silny i nie da się tak łatwo spławić, bo przecież mogła to zrobić tylko dlatego. Nagle go oświeciło! Ona chciała się go tylko pozbyć, przecież to oczywiste. Ale tak się nie stanie.
Wstał szybko i kiedy chciał odejść usłyszał głosy chłopaków.
- Gdzie idziesz?
- Tak ci prędko do spania? - zaśmiał się inny.
Ale Alex był zbyt zajęty, żeby cokolwiek im tłumaczyć. Zresztą co by miał powiedzieć? Że idzie 'nielegalnie' ćwiczyć z... dziewczyną. Jak to brzmi? Dziewczyna. Prychnął tylko w myślach i poszedł do siebie.
Powinien spotkać się z nią tam w lesie? No właśnie nie wiedział, nie wiedział nawet czy ona w ogóle pomyślała o kolejnej lekcji. Może powinien iść do jej torum i się o to zapytać? Nie. Postanowił jednak iść do lasu i czekać. Jeżeli by nie przyszła do miałby powód do oskarżania jej, same plusy. Wyruszył więc z - już - pozytywną energią.

***

Vivian była gotowa, żeby nauczyć czegoś młodego chłopca. Miał tyle samo (może nawet więcej) lat co ona, ale w swoich oczach widziała go jako małego chłopca, który nie umie sobie poradzić z własnym życiem. Była prawie pewna, że nie przyjdzie, ale chciała jednak poczekać. Bo jeżeli by przyszedł to niczego by się nie nauczył, ale jeżeli by nie przyszedł to... Zostawiłaby go w spokoju, przecież to on chciał nauki, a nie ona, więc jej na tym nie zależy.
Szła przez las, było ciemno, ale nie bała się. Już dawno wyleczyła się z głupich lęków czy fobii, przeżyła zbyt wiele, żeby bać się ciemności. Bo przecież nie można bać się śmierci, a w ciemności czeka nas albo ona albo spokój, nic innego. Śmierć to coś co przychodzi szybko, trwa krótko, a i tak już po niej zostaje tylko spokój niczym nie zmącony.
Nagle usłyszała jakieś głosy. To nie było normalne o tej porze poza granicami impozytów. Bo jeżeli to nie sprzymierzeńcy to znaczy, że wrogowie. Szybkim i bezszelestnym krokiem wspięła się na drzewo. Patrzyła w dół, kiedy w końcu coś dostrzegła. Tego się nie spodziewała, już dawno ich nie widziała. Jej oczom ukazali się Wojownicy Krwi.
- Mamy kolejną - powiedział jeden zamaskowany.
- Taa - odparł drugi trochę znudzony - Chce sobie znaleźć żonę, a i tak wiadomo, że każdą złapiemy. Ten pomysł jest do niczego - westchnął ciężko.
- Yhy, i kolejna kobieta bez głowy - był ostro wkurzony - On powybija je wszystkie - oboje stanęli.
Patrzyli na jakiś punkt, ale Viv nie wiedziała na jaki. Po chwili jednak zobaczyła kto to. Przez chwilę nie mogła uwierzyć własnym oczom, ale zaraz potem otrząsnęła się, kiedy usłyszała przeraźliwy pisk. Wojownicy właśnie zabierali jakąś kobietę. Vivian od pięciu lat nie widziała żadnej ze swojej 'rasy'. Nie mogła tak bezczynnie stać i nic nie robić. Musiała jej pomóc.
Dziewczyna cały czas się szarpała, ale jak miała sama dać rady dwóm Wojownikom? Wtedy na pomoc przyszła jej Vivian. Wyjęła swój miecz i zadała jednemu cios, gdy był nieprzygotowany. Drugi jednak zdążył wyjąć swój miecz zaczęli walczyć. Kiedy tylko jakkolwiek zaczęła wygrywać z Wojownikiem jego towarzysz się ocknął i uderzył w nią. Szybko osłoniła się i nie została ranna, niestety jak tylko to zrobiła drugi z napastników mieczem przejechał jej po policzku. Została jej tylko rysa, nie zabolało ją, ale dodało siły. Szybkim ruchem pozbawiła jednego życia, a przynajmniej tak się wydawało. Drugi znów w nią uderzył, upadła i kiedy miał z nią skończyć na pomoc przyszedł Alexander. Odparł mieczem atak przeciwnika i zaczął z nim walczyć. Niestety nie miał tyle siły by mieczem odpierać tak silne uderzenia. Nie spodziewał się takiej siły w końcu został pozbawiony swojego narzędzia obrony. Wtedy włączyła się Vivian. Szybko znów zaczęły  wydobywać się szczęki uderzeń mieczy. Alex patrzył na to jakby patrzył na coś nadzwyczajnego. Przed chwilą próbował walczyć z tym Wojownikiem, ale od razu został znokautowany, a ona - ta dziewczyna - walczyła z nim jak równy z równym.
Nagle usłyszał dźwięk wchodzącego metalu w klatkę piersiową. Otrząsnął się i spojrzał w stronę dziewczyny. Zaraz później jedno ciało opadło na ziemię, na jego szczęście należało do Wojownika. Spojrzała na niego obojętnym wzrokiem i zwróciła się w zupełnie inną stronę. Poprzednio nie zauważył drugiej dziewczyny, ale teraz zwrócił na nią uwagę. Pierwsze co mu przyszło do głowy to "Kolejna dziewczyna", ale później uświadomił sobie, że jest piękna. Pierwsza z dziewczyn podeszła do niej i podała rękę, ta chwyciła ją i podniosła się.
- Vivian - przestawiła się, ale nie tak jak zwykle, już nie wiało od niej obojętnością, a czymś dziwnym dla chłopaka.
- Elena - odpowiedziała słodkim głosem - Kim wy jesteście? - była przestraszona.
- Jesteśmy impozytorami - wtrącił się Alex - Nazywam się Alexander - podał jej rękę.
- Musimy się zbierać - Viv przerwała im to miłe powitanie - Trzeba przygotować nasz impozyt do obrony - rzuciła.
- Jakiej obrony? - zaśmiała się Elena - Wojownicy chcieli mnie - oznajmiła.
- O czym ty mówisz? - znów wtrącił się Alexander.
- O tym, że to są zawody - uśmiechnęła się, ale widząc ich zmieszane miny postanowiła wyjaśnić - Patrick, syn przywódcy Wojowników, pragnie żony, ale że jest wybredny postanowił się pobawić. Wypuszcza dziewczyny i je łapie, jeżeli któraś będzie mądrzejsza i ucieknie lub powali - zaśmiała się jakby to była niedorzeczność - Wojownika to będzie ona. Wtedy pewnie wysłałby więcej ludzi po nią i zabrał dla siebie. Niestety jakoś mu się na razie nie udaje.
- Yhym - Vivian zamyśliła się na chwilę - Bez znaczenia - znów zmroziła swoją obojętnością i poszła w swoją stronę.
Szli już dłuższą chwilę, oczywiście Vivian przodem, a Alexander i Elena z tyłu. On co chwila spoglądał na dziewczynę, była zupełnie inna od Vivian, była taka... dziewczęca i mniej denerwująca. Ona zaś widziała jak na nią patrzy, podobało jej się to bo była na wolności i zaraz miała znaleźć się wśród mężczyzn, którzy będą ją wielbić.
- Ona zawsze taka jest? - szepnęła do niego.
- Jaka? - znów nie wiedział o co chodzi.
- Yyy, obojętna, szorstka, dziwna, mało mówna, mało kobieca, taka chłopska - zachichotała dziewczęco.
- Nie wiem - zawtórował jej - Dołączyła do naszego impozytu niedawno, należała do pierwszego, ale napadli na Wojowników i przeżyła tylko ona - wytłumaczył dość poważnie.
- Tak? Jak uciekła od nich kiedy werbowali kobiety? - szepnęła.
Nikt już nie odezwał się ani razu. Skąd miałby wiedzieć jak udało jej się uciec? Nigdy się o to nie pytał i ogólnie starał się nie zagłębiać w jakiekolwiek kontakty z nią.

***

Cała trójka doszła już do impozytu. Vivian odrazu poszła do siebie, ale Alex i Elena skierowali się do stołu, gdzie swoją kolacje jedli impozytorzy. Kiedy tylko zobaczyli uroczą dziewczynę zaczęli szeptać. Jak tylko podeszła do nich zamilkli. Na pozór wydawała się miła i niewinna, ale w jej oczach było coś niepokojącego, czego nikt nie zauważył. Każdy był w nią zapatrzony, a jej się to podobało. Miała dość ciągłej obecności dziewczyn, bo kiedy była u Wojowników siedziała tylko z kobietami. Była jedną z wielu, a teraz była jedyna, a raczej prawie jedyna. Ale z tego co widziała Vivian nawet jej nie podskoczy, zachowuje się jak chłopak, a nie jak dziewczyna, więc nie ma co brać ją pod uwagę.
- A któż to do nas przyszedł? - odezwał się w końcu jeden.
- Jestem Elena - odpowiedziała siadając obok i oddalając się od Alexandra zachwycona nowymi - Uciekłam z niewoli Wojowników - uśmiechnęła na co Alex lekko się skrzywił.
- Kolejna wojowniczka - zagadnął inny uwodzicielsko.
- Można tak powiedzieć - zachichotała kokieteryjnie - Niestety dwóch z Wojowników podążało za mną, na szczęście Vivian i Alexander przyszli mi na ratunek i we troje poradziliśmy sobie z nimi.
- Pewnie jesteś zmęczona - uznał kolejny.
- Trochę - udawała śpiącą.
- Wiesz, możesz tymczasowo mieszkać w moim torum - zaśmiał się.
Później rozległy się kolejne propozycje, a Alex poszedł do swojego torum. Myślał, że ona jest inna, ale jest płytka. Jeżeli już by miał wybierać między Vivian (jak się dowiedział) lub Eleną, wybrałby Vivian, nawet jeżeli miała by go tak wkurzać do końca życia. Nowa powiedziała, że uciekła z niewoli? Hyh, chyba w jej snach, sama nawet by palca za próg nie wystawiła. Albo powiedziała, że (cytat) "[...] we troje poradziliśmy sobie z nimi.", we troje? Ona cały czas patrzyła jak Vivian walczy, sam on nawet nie pomyślał, że cokolwiek pomógł, choć to była prawda. Ale ona? Jeżeli by widziała, że nie uda się odeprzeć ataku, uciekłaby.

***

Viv siedziała u siebie i ocierała rany. Miała ich trochę, bo walka z Wojownikami przyniosła jej wiele ran. Widziała jak Alexander próbował odpierać ataki ze strony napastnika, ale on pierwszy raz widział Wojownika na oczy, to chyba proste, że nie miał z nim szans. A co do tej całej Eleny to miała mieszane uczucia, wydawała się taka nijaka i miała ten dziwnie niepokojący błysk w oku. Oczywiście Alex'owi się spodobała, bo była urodziwą dziewczyną, ale na szczęście Vivian umiała trzeźwo myśleć. Chociaż prawdzie mówiąc chciałaby, żeby coś wyrosło z tej dziewczyny, miała dość wkurzających mężczyzn, a jakaś 'zdrowa' babka przydałaby się, to jakaś odmiana.
Kiedy już oczyściła swoje poranione ciało ubrała się i wyszła. Miała zamiar zahaczyć o starszych, powinni wiedzieć, że do impozytu dołączyła nowa dziewczyna. Wprawdzie nie będą zadowoleni na ten temat, ale nie ma co gadać, to ona tu decyduje. A poza tym: miała zostawić ją na pastwę Wojowników?
Weszła po woli do namiotu, siedziało tam dwóch impozytorów, w sumie się nie dziwiła, przecież jest późna pora. Ale to lepiej, nie będzie musiała ogarniać wzrokiem wszystkich po kolei.
- Witam - zaczęła od niechcenia - Chciałam oświadczyć, że do impozytu czterdziestego czwartego dołączyła nowa impozytorka - już chciała wyjść, kiedy usłyszała zaciekawiony głos.
- Impozytorka?
- Tak - odwróciła się - To dziewczyna, ale mniemam, że to nikomu nie przeszkadza - uśmiechnęła się niby uprzejmie i wyszła.
Było ciemno, a ścieżkę oświetlały tylko pomarańczowe światła lamp. Dziewczyna rozglądała się po namiotach, ze wszystkich słychać było głosy rozmawiających impozytorów. Z tego co słyszała głównym tematem ich rozmów była nowa osoba w impozycie. Mówili o niej sprośne rzeczy, jakby była zabawką. W Vivian gotowała się już krew, nie rozumiała jak tak można traktować kobiety.
Szła dalej, kierując się już do swojego torum. Nagle w ciszy usłyszała jakieś pomruki. Głowę przewróciła w prawo i podeszła na kilka kroków. W kącie zobaczyła całującą się Eleną z dwoma mężczyznami, ich ręce były na każdym kawałku ciała dziewczyny. Ale ona tylko pomrukiwała i wzdychała, Vivian nie wiedziała nawet dlaczego pomyślała, że coś z niej będzie. Teraz już wiedziała co z niej jest i wiedziała czego nie będzie. Nie miała zamiaru nawet tracić na nią czasu, więc poszła do siebie.
Teraz będzie jeszcze gorzej, Elena rozwali cały ten impozyt do końca. Nie będą skupiali się na ćwiczeniach tylko na przyjemnościach, które ona im zadaje. Musi zrobić z tym porządek, ale jak? Nie poradzi sobie z pożądaniem tylu mężczyzn. W tej chwili wiedziała, że to nie był dobry ruch, żeby skierować ją do tego impozytu.

***

Tymczasem Wojownik wstał, myślała, że go zabiła, ale to nieprawda. Jeden leżał martwy z głęboką raną w klatce piersiowej, ale on żył. Był bardzo poraniony, ale... żył. Poprawił swój strój i zaczął z ledwością człapać do siedziby Patrick'a. Nie mógł inaczej, bo tak był nauczony, wirność panu ponad wszystko.
W tej chwili władca wszystkich Wojowników całował jakąś urodziwą dziewczynę. Kiedy tylko Leokadia weszła do pokoju rzucił swoją zabawkę na łóżko. Odwrócił się do niej i spojrzał pokazując swój gniew.
- Znaleźliśmy dziś wszystkie, a tak właściwie prawie - zawinęła słowo, żeby go zaskoczyć, coś go ruszyło.
- Prawie? - uśmiechnął się, wiedział, że rozwiązanie konkursu może być blisko.
- Rano wysłaliśmy dwóch Wojowników i jeszcze nie wrócili, jeżeli nie wrócą do jutra przeszukamy teren bardziej wnikliwie - odwróciła się.
- A jak ty myślisz? - podszedł bliżej.
- Na temat konkursu? - odwróciła się.
- Na temat tego czy się uda - wyjaśnił.
- Myślę, że tak - uśmiechnęła się tak samo złośliwie i szyderczo jak on - Ale na to potrzeba czasu.
Wyszła i zostawiła go sam na sam z dziewczyną. Powrócił do niej, ale tylko usiadł na łóżku, ona zaczęła obejmować go rękami i całować po szyi, niestety on tylko myślał o tym czy złapią ją czy nie. Myślał też o dziewczynie, która przez te wszystkie lata nie chciał mu wyjść z głowy. I chociaż wiedział, że nie żyje chciał ją jeszcze raz spotkać.
"Szedł ścieżką, nie był specjalnie przyszykowany na to co ma go tam czekać. Wiedział, że musi iść, że wolałby zostać z nią, a nie z tyloma mężczyznami. Chciał być tylko i wyłącznie z nią, a każdy tutaj mu to uniemożliwiał. Tak, zrobił to tylko dla zabawy, ale nigdy nie spodziewał się, że pozna kogoś takiego jak ona.
Zauważył rannych mężczyzn, coś było nie tak. To z nimi puścił swoją dziewczynę, a oni teraz... Znów polowali. Szybko podbiegł do nich, szarpnął jednego za ubrania i zaczął.
- Gdzie ona jest?! - krzyknął.
Chłopak pokazał głową na oddział szpitalny, puścił go i z prawdziwym strachem udał się tam gdzie wskazał mu chłopak. Pierwszy raz od tak wielu lat bał się o kogoś i to było dla niego dziwne. Odsłonił zasłonę i wbiegł tam. Zobaczył ją siedzącą na stole, miała pokrwawioną kostkę. Kiedy tylko go zobaczyła uśmiechnęła się, ale jego twarz wyrażała jedynie złość, oczywiście nie na nią, a na tych, którzy z nią byli. Ujął w ręce jej stopę i obejrzał. Jęknęła lekko, ale stłumiła to wszystko w sobie.
- Boli? - zapytał czułym głosem.
- Trochę - uśmiechnęła się.
Przysunął ją do siebie i pocałował. Wtedy był szczęśliwy, wtedy z nią."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ten rozdział wydaje mi się chyba dobry, ale na pewno nie najlepszy. Jest dziwny. Ale coraz większymi krokami zbieramy się do wytłumaczenia burzliwej przeszłości Vivian. Mam nadzieję, że miło się czytało, buźki :*

1 komentarz:

  1. Zaczęłam czytać twoje opowiadanie i bardzo mi się podoba ♥ Jeszcze się z takim nie spotkałam, jest oryginalne i wciągające. Na razie stanęłam na "lekcji 1", ale nie martw się, szybko to nadrobię ♥
    witaj-w-symulacji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń